1. Wolisz dzień czy noc? Dlaczego? Dzień. Bo wedy mam energię do działania, w nocy mi się wszystkiego odechciewa i ewenuanei wegetuję i tylko marnuje czas. A po zarwanej nocy zawsze musze odkupić to jakimiś 2 dniami "wyprucia".

2. Gdybyś miała wybrać jedną potrawę, którą mogłabyś jeść do końca życia było by to...  pierogi ;)
 
3. Romantyczna kolacja w luksusowej restauracji czy wspólne oglądanie filmu i jedzenie popcornu? Zależy od nastroju
 
4. Dzień, który wykreśliłabyś z tygodnia? Będę chyba dziwna jak powiem, że niedziele? ;p

5. Danie, które chcesz przygotować od dłuższego czasu, ale nie miałaś okazji? Oj mam wiele przepisów w kolejce, ale dawno nie robiłam żadnej tarty.
 
6. Ulubiony rodzaj makaronu? Tagiaelle albo farfatelle.

 7. Jakiej przyprawy używasz najczęściej? Pieprz, curry, cynamon
 
8. Tytuł/wykonawca piosenki, która najlepiej oddaje Twój teraźniejszy humor?
 Maria Peszek- Muchomory
 
9.  Potrawa, która zawsze Ci wychodzi?
Makarony z sosem serowym ;)

10. Największa lub najśmieszniejsza kulinarna wpadka? Ciasto z serków wiejskich (wyszlo ochydne)
 
11. Co zabrałabyś ze sobą na bezludną wyspę? (3 rzeczy) Laptopa, mojego jaśka z misiem i zestaw do robienia biżuerii ;p 
 
 
Te same pytania przechodzą na:
 
 
 

Posted in

 Przyszła pora na wykorzystywanie resztek z wigilijnego stołu. W każdym domu na pewno zostały spore ilości jedzenia, jeśli nie ryb, ciast i sałatek to zapewne orzechów, czekoladek i bakalii. A to jeden z pomysłów na ich wykorzystanie. 

Moje muffiny robiłam co prawda tuż przed świętami z przeznaczeniem na kolejny słodki prezent w tym roku. Dla amatora keksu. ;) Mam nadzieję, że smakowały. 


Babeczki keksowe
(7-8 sztuk)
1 szklanka mąki
1 jajko
3/4 szklanki mąki
1/4 szklanki oleju
100g posiekanych bakalii
1/3 szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Suche składniki łączymy w jednej misce, w drugiej miksujemy razem jajko z olejem. Dodajemy sypkie składniki i ponownie miksujemy. Wsypujemy posiekane bakalie i delikatnie wmieszowujemy je w masę. Można trochę zostawić i posypać wierzch każdej babeczki przed pieczeniem. Pieczemy w foremkach silikonowych lub papilokach około 20-30 min w 170 stopniach. Aż do wyrośnięcia i złotego koloru



Myślę, że te babeczki dobrze sprawdzą się też jako element menu sylwestrowego. Bo chyba już pora pomyśleć własnie o nim ;))

Smacznego :) 



Dwa lata pod rząd piękne Wigilie. Choć tak różne obie były najpiękniejszymi jakie przeżyłam. Nie ze względu na prezenty, ale dzięki ludziom, atmosferze i miłości. W tamtym roku była to moja pierwsza Wigilia w tak licznym (jak dla mnie) gronie, mama bowiem zgodziła się zaprosić wujka, ciocię i mojego kuzyna z żoną i małym synkiem- zawsze marzyłam o takich rodzinnych świętach. Były radosne, gwarne i magiczne. W tym roku już radycyjnie było nas tylko 5 osób- ja, moi rodzice i Babcie. Ale było inaczej niż zwykle, wszystkim zależało na tym, żeby okazać sobie miłość i wsparcie, żeby wszyscy byli zadowoleni z tego czasu. I udało się. Były łzy radości i wzruszenia, był śmiech, był spokój i harmonia. I byłam pierwszy raz na pasterce ;) Prezenty też były wspaniałe, mnie udało się zrobić wszystkim niespodzianki, a ja aż zakrzyknęłam z radości- dostał mi się nowy blender i nowe łóżko. ;)) Jak tylko będzie złożone postaram się wstawić zdjęcie.




A żeby nie było całkiem nie-kulinarnie moje menu wigilijne:

zupa grzybowa z łazankami- to tradycyjna zupa wigilijna w moim mieście
pierogi z kapustą i grzybami mojej Babci
karp w migdałach
kapusta z grzybami
kapusta z grochem
fasolka
sałatka warzywna
śledzie
makowiec mojej Babci
sernik
keks
piernik
melon owijany szynką parmeńską
kompot z suszu

Jak zwykle jedzenia było za dużo ;p nie do przejedzenia i z planowanego schabu ze śliwką na 1 dzień świąt został karp i wszystko inne, a schab czeka w zamrażalniku. W zamrażalniku wylądowały też wszystkie moje ciasta, bo piekłam je głównie dla sprawdzenia przepisów i żeby zostały na poświąteczny czas.


Hitem jak zwykle była zupa grzybową, którą uwielbiam i co roku specjalnie zbieramy na nią grzyby i suszymy, pierogi mojej Babci, które wprost kocham, sernik mamy i makowiec Babci.



Lubię kombinować z przepisami i sprawiać, że nawet te najcięższe dania stają się lekkie i zdrowsze. Nawet przed Świętami. Odchudzić sernik jest bardzo łatwo, piernik też nie należy do najtrudniejszych, dlatego w tym roku ambitnie postanowiłam podnieść sobie poprzeczkę- na warsztat wzięłam pierniczki i makowiec. Fasolowymi pierniczkami już się z Wami podzieliłam, w kolejce czekają jeszcze 2 inne wersje, jednak w natłoku zajęć nie zdąrzyłam ich zrealizować przed Świętami, jednak w najbliższym czasie je upiekę i dodam. Makowiec to większe wyzwanie, tym bardziej cieszę się, że się udał. ;)) Jest lekki, dietetyczny, bezłtuszczowy i naprawdę baaardzo zdrowy. O zaletach maku nie trzeba nikogo przekonywać.
Jeszcze nie raz upiekę tą wersję, może tylko bardziej zwinę placek, żeby powstał  bardziej okrągły makowiec, a ten, mniej pozwijany skojarzył mi się ze stylem rustykalnym.  


Dietetyczny makowiec
(2 rolady)
3 szklanki mąki (pszenna i pełnoziarnista 1:2)
1 jajko
3/4 szklanki mleka
1 opakowanie drożdży instant
szczypta soli i cukru
1 łyżka soku z cytryny
2 łyżki sewii

masa
100g maku mielonego
1 białko
100g serka homogenizowanego
50g rodzynek
1 łyżka stewii

Mąkę mieszamy z pozostałymi składnikami ciasta, zagniatamy i odstawiamy pod przykryciemw ciepłe miejsce na około godzinę. Po tym czasie ciasto dzielimy na pół, każdą część wałkujemy w kształt prostokąta, smarujemy masą makową zostawiając po pół centymetra od brzegów. Zwijamy w roladę. Pieczemy około 30 min w 150 stopniach. 

Mak zalewamy na noc wrzącą wodą lub mlekiem trochę poniżej poziomu ziaren (ważne, żeby masa nie wyszła zbyt rzadka, ponieważ bez dodatku miodu nie jest ona tak lepiąca). Rano dodajemy do niego stewię, serek i  posiekane rodzynki. Białko ubijamy i przed wyłożeniem masy na ciasto delikatnie łączymy je z makiem.



Na zdrowe i lekkie święta, bo takie też są możliwe ;)

Smacznego. ;)


Na blogu QuchniaWege jakis czas temu miałam przyjemność uczestniczyć w konkursie na zdrowsze wersje świątecznych wypieków, od razu wiedziałam, że to coś dla mnie. Mam wiele pomysłów i parę z nich wysłałam. Nie ukrywam, że nagroda była dla mnie bardzo zachęcająca, ponieważ używam dużo stewii, a do tanich ona nie należy. Poza tym staram się przetestować jak najwięcej marek, które stewię produkują. Wszystko więc idealnie się złożyło. Miałam szczęście i mój przepis został doceniony i  jedna z paczek powędrowała do mnie ;)) 

Jeszcze raz chciałam bardzo podziękować za wyróżnienie, docenienie i całą organizacje konkursu. No i za wykorzystanie i opublikowanie mojego przepisu.


W mojej paczce znalazł się słodzik w tabletkach, słodzik w proszku i soda do pieczenia. Na pewno bardzo się przydadzą. 




Po więcej informacji o stewii, jej zastosowaniu, zaletach i dostępność odsyłam na stronę producenta.


Od początku wiedziałam, że moim prezentem gwiazdkowym dla Babci będzie coś słodkiego i to coś co sama zrobię. Planowałam trufle, babeczki, może czekoladki, jednak mama uświadomiła mnie, że jak prezent dla Babci to tylko krówki. No i musiałam tym razem przyznać jej rację, aż sama sobie się dziwiłam, że na to nie wpadłam. ;)

To cukierki idealne na prezent, każdy je lubi, kojarzą się z dzieciństwem i są dość proste do zrobienia. trochę tylko trzeba się pobawić z pakowaniem i krojeniem ich na kawałki.
Robienie krówek ma jeszcze jedną wieeeeelką zaletę (ale o niej nikt głośno nie mówi)- podczas gotowania i krojenia można bezceremonialnie objeść się masą kajmakową. Bo nie wiem jak Wy, ale ja ją uwielbiam, to jedna z moich ulubionych słodyczy. Od dziecka. Nawet jako mały brzdąc, kiedy nie umiałam usiedzieć w miejscu potrafiłam mieszać dłuugi czas spokojnie masę żeby tylko kajmak był. I mazurek kajmakowy na Wielkanoc. Obowiązkowo ;)

Ale tym razem Bożonarodzeniowo i prezentowo. Mam nadzieję, że Babcia się ucieszy ;)


Domowe krówki ciągutki
1 puszka mleka skondensowanego niesłodzonego
80g masła
3/4 szklanki curku

Mleko, miękkie masło i cukier mieszamy razem w garnku z grubym dnem i doprowadzamy do wrzenia od czasu do czasu mieszając. Gdy masa się zagotuje mieszamy już cały czas aż zacznie brązowieć i stanie się bardzo gęsta. Niezawodnym sposobem sprawdzenia "czy już" jest wylanie kropli masy na talerzyk- jeżeli od razu zastygnie masa jest gotowa. W oryginalnym przepisie autorka podaje czas 15 min od zagotowania do całkowitego zgęstnienia, mnie jednak potrzebne było o wiele więcej czasu- około 45 min. Gotową masę wylewamy do formy silikonowej (u mnie keksówka) i czekamy aż stężeje. Po ostygnięciu można dodatkowo wstawić ją do lodówki. Stężałą masę kroimy i pakujemy cukierki. 

Krówki nie są typowymi, które można spotkać w sklepie, brak im twardej skorupki i nie są aż tak zbite, jednak mocno zalepiają, są wspaniale mleczne i  bosko smakują. Potrafią przenieść w krainę dzieciństwa. I o to właśnie chodzi.



Smacznego  ;))


Ciasto marchewkowe kojarzy się z dietetycznym daniem nawet tym, którzy są niezbyt obeznani w zdrowej kuchni ani w przygotowywaniu odchudzonych dań, dlatego zdziwiłam się, że przepis na nie jeszcze nie pojawił się u mnie na blogu. Odchudzałam już wieele dań dużo mniej kojarzących się z dietetyką a biedne ciasto marchewkowe leżało gdzieś zapomniane. A przecież jest takie pyszne, takie zdrowe i cóż tak łatwo wyczarować z niego dietetyczną wersję. A nawet bardziej niż dietetyczną, bo jak nazwać odchudzoną wersję dietetycznego   wypieku ;p?




Ciasto marchewkowe bez tłuszczu
1 szklanka mąki pełnoziarnistej
1,5 szklanki otrębów
2 jajka
3/4 szklanki mleka
1 średnie jabłko
2 marchewki
1 łyżka przyprawy do piernika
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki stewii

polewa
300g chudego serka homogenizowanego naturalnego
1 łyżeczka żelatyny
1 łyżka stewii

Jajka miksujemy z połową mleka. Jabłko i marchew ścieramy na tarce i lekko odsączamy. Do jajek dodajemy wymieszane suche składniki i miksujemy ponownie. Dodajemy starta marchewkę i jabłko, mieszamy łyżką i dolewamy resztę mleka jeżeli masa jest zbyt gęsta. Pieczemy około 35 min w 170 stopniach- aż do suchego patyczka.

Żelatynę rozpuszczamy w kilku łyżkach ciepłej wody, serek mieszamy ze stewią i dodajemy do tego żelatynę, mieszamy ponownie. Masę wylewamy na wierzch wystudzonego ciasta i odstawiamy do lodówki aż stężeje. 




Brak tłuszczu wcale nie przeszkadza i nie ujmuje smaku, dzięki otrębom ciasto jest jeszcze bardziej sycące i na długo chroni przed burczeniem w brzuchu. Samo zdrowie na talerzu. Mi osobiście to ciasto przypomina brownie, nie ze względu na smak, ale na zbitą i mokrą sturkturę. A, że uwielbiam tego typu wypieki nie mogę mu się oprzeć. No i w końcu to samo zdrowie ;) 


Smacznego ;)





Featured Posts